sobota, 20 września 2014

Czy skończą się jabłka?

Zainstalowałem wczoraj w swoim iPadzie nowego iOS-a. Kolejna wersja, oprócz nowych funkcji przyniosła kolejną garść niedoróbek i błędów, które najłatwiej odnaleźć w najmniej popularnych funkcjach – mechanizmach ułatwień dostępu.

Przykładowo, mój stary iPad, który na szczęście doczekał się aktualizacji, przestał częściowo rozpoznawać kierunki. Na przykład w poprzedniej wersji pewną czynność robiłem przeciągając trzema palcami z lewej do prawej. Teraz muszę niestety wziąć poprawkę na to, w jakiej pozycji jest urządzenie. Jeśli jest w pionie, to muszę przeciągnąć z góry na dół, a jeżeli przycisk blokady mam po prawej stronie, to odwrotnie niż wskazywała by intuicja – od prawej do lewej.

Te błędy i niedoróbki skłoniły mnie do przemyśleń, których tematem przewodnim było pytanie „Czym właściwie jest obecnie firma Apple?”.

Nieco ponad 10 lat temu widziałem pierwszego iPoda. Wtedy było to urządzenie marzeń z nieosiągalnej półki, ale też ikona luksusu. Teraz iPad, iPhone, czy wspomniany już iPod tak nie dziwią. Apple stara się je wcisnąć każdemu, choć w Polsce ciągle jeszcze cenami stara się plasować jako produkt z wysokie półki.

Niewiele też można złego powiedzieć na temat części „sprzętowej” urządzeń z nadgryzionym jabłkiem na plecach. Skoro jednak nie przeprowadzając żadnych specjalistycznych testów, po kilku minutach zwyczajnego użytkowania znalazłem tak duży błąd, to trudno chwalić proces wytwarzania oprogramowania w Apple. Podstawowe testy, według bardzo prostych scenariuszy powinny ujawnić problem tego kalibru, ale chyba nikt po prostu tych testów nie przeprowadził.

Za życia Steve’a Jobsa Apple twierdziło, że nie będzie produkować telefonów z ekranem dotykowym większym niż 3,7 cala ponieważ tak duże ekrany nie są wygodne dla użytkowników korzystających z iPhone’a jedną ręką. Niedługo potem firma ugięła się pod presją rynku i zwiększyła wyświetlacz do 4 cali. Obecnie wyświetlacze w iPhonach są znacznie większe od optymalnych.

Zwróćcie uwagę na zmianę podejścia. Firma przestała dyktować warunki. Zamiast narzucać twórcom treści nieco ambitniejsze zadanie kreowania na niewielki ekran, ugięto się pod presją rynku i powiększono wyświetlacz. Ugięto się raz, a teraz po raz drugi. Nie buduje się też jednego idealnego telefonu. Jest idealny iPhone z metalu i tańszy z plastiku. Nowe funkcje – dyktowanie wiadomości, wyciągany z górnej belki pasek – nie są takie nowe. Kopiuje się je od konkurencji.

Apple przestało prowadzić wyścig. Peleton nie tylko doścignął, ale w wielu kwestiach także wyprzedził lidera. Czemu? Bo na pierwszym miejscu perfekcję zastąpił pęd za sprzedażą. Trudno się dziwić, bo Android zmienił wszystko. Urządzenia wyposażone w system operacyjny stały się normą. Bo trudno porównywać Symbiana z Nokii do iOS-a. W systemie rozwijanym przez Google znacznie łatwiej wskazać cechy, których brakuje w jabłuszkach. Rynek się zmienił i Apple chyba jeszcze nie do końca się z tym pogodziło.

Jeżeli jednak obok coraz krótszych list ciekawych nowości pojawiać się będą długie listy błędów, to Apple – przy całej sympatii do marki – w kwestii smartfonów może mieć problemy podobne do Nokii. Oby nie. Szkoda byłoby marnować taki potencjał.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz