środa, 13 czerwca 2012

Sony Cyber-Shot® HX100V

aparat cyfrowy Sony Cyber-shot DSC-HX100V matryca 16,2 megapiksela, zoom optyczny 30x, fotografowanie w trójwymiarze

Zaczęło się lato. Ruszyły wakacyjne wyjazdy na urlopy i weekendy. Morze, jezioro, plaża, słońce, góry, samemu, we dwoje, lub z całą rodzinką. Z pewnością przed nami sporo pięknych chwil. A po powrocie rodzina, znajomi, dzieci, rodzice, dziadkowe, teściowie i wszyscy, których zabrać ze sobą nie mogliśmy będą nas wypytywać o to jak było. Co ma z tym wspólnego blog o nowinkach technicznych, nowych technologiach i gadżetach. Ano ma. W dzisiejszej recenzji chciałem zaprezentować aparat cyfrowy, za pomocą którego utrwalimy wszystkie te piękne chwile. Będzie to za razem pierwsza z kilku recenzji sprzętu, który używam nie od wczoraj, ale też nie od kilku lat.

Skąd w ogóle wziął się pomysł, aby kupić aparat cyfrowy? Mam już przecież jeden, całkiem niezły – lustrzankę cyfrową Sony Alpha A350. Bardzo przyzwoity sprzęt. Po co mi więc opisywany tutaj kompakt? Historia zaczęła się od wyjazdu mojej mamy do Włoch. Alpha była mi podczas tego wyjazdu potrzebna, a nawet jeśli by nie była to nie jest to aparat super poręczny i wygodny. Pomyślałem więc o drobnych zakupach. Potrzebowałem czegoś lżejszego i prostszego w obsłudze, ale nie badziewiastego. Nie ustalałem sztywnej górnej granicy cenowej. Zacząłem od przeglądania tanich aparatów kompaktowych. Tanich czyli w okolicy 300 – 500 zł. Znalazłem kilku potencjalnych kandydatów, ale żaden z nich nie powalał na kolana. Postanowiłem wobec tego sprawdzić, czym różni się aparat za 450 zł od tego za 1200. Przeskoczyłem więc na wyższą półkę.

Różnica była znacząca. Aparaty z tej nieco wyższej półki oferowały już zdecydowanie więcej. Nie chodzi mi tu tylko o Sony HX100V, który jest przedmiotem tej recenzji. Porównywalny z nim był również jakiś Olympus, Nikon i zdaje się Panasonic, ale wybierałem je trzy miesiące temu i nie potrafię teraz podać dokładnych modeli.

Nie jestem profesjonalnym fotografem. Aparatu używam tak jak każdy przeciętny śmiertelnik. Wyciągam go z pokrowca, włączam, kadruję fotkę i naciskam spust migawki. Czasem lubię pogrzebać w ustawieniach manualnych, ale taka ochota zdarza mi się niezmiernie rzadko. Jestem natomiast bardzo leniwy i nie zawsze chce mi się podejść do fotografowanego obiektu. A mówiąc nieco bardziej serio mam czasem potrzebę zrobienia zdjęcia z dystansu, bo podejść za bardzo się nie da – od obiektu dzieli mnie na przykład woda. Przydaje się wówczas 30x zoom obiektywu, w jaki SONY wyposażył swój produkt. W połączeniu z 16-megapikselową matrycą jest to dość potężna broń.

Poniższe dwa zdjęcia zostały zrobione z dokładnie tego samego miejsca. Drugie przedstawia lewy górny róg budynku widocznego na pierwszym i jest tu wstawione głównie po to, żebyście widzieli co oznacza optyczny zoom 30x.

Takiego zbliżenia, jak na powyższym obrazku nie można jednak używać zawsze i w prosty sposób. Trudno się kadruje na maksymalnym zbliżeniu a każdy drobny ruch ręki oznacza metry przesunięcia kadru. Ponadto obiektyw wyzoomowany na maksa „pożera” znacznie więcej światła, dlatego robienie zdjęć „z ręki” wymaga świetnych warunków oświetleniowych. W gorszych, jeśli obiekt jest nieruchomy, możemy posłużyć się statywem. Jeśli obiekt porusza się, to raczej nie uda nam się zrobić ostrej fotografii.

Niezmiernie rzadko zdarzają się natomiast sytuacje, kiedy chcę nakręcić jakiś film. Dlatego nie kupiłem puki co i w najbliższym czasie nie planuję zakupu kamerki. Nie jestem jednak całkowicie pozbawiony możliwości działania. Aparat potrafi kręcić wideo w rozdzielczości FULL HD 1080p. Wielbiciele kamer z pewnością powiedzą, że to nie to samo i pewnie trudno się z nimi nie zgodzić, ale mi to wystarcza.

Często zabieram swój aparat na wycieczki rowerowe. Jeśli zauważę coś interesującego, albo po prostu podczas postoju wyciągam go i cykam na lewo i prawo. Pole, las – nie ważne. Kiedy karta pamięci jest już dość mocno zapchana, przerzucam zdjęcia do komputera. Zdarza mi się nie pamiętać gdzie które zostało zrobione. Na to mój aparat też jest przygotowany. W informacjach o fotografii zapisuje koordynaty z wbudowanego odbiornika GPS. Gadżeciarska funkcja, prawda? Kiedyś opowiem wam o niej nieco więcej.

Ostatnia fotka przedstawia mojego wspaniałego laptopa. Widać na niej jak aparat radzi sobie w ciemnym, z bliska i z lampą błyskową. Uważny czytelnik zauważy, że na ekranie właśnie trwa praca nad tym tekstem. Jeszcze uważniejszy obserwator wywęszy oszustwo – data w rogu ekranu jest znacznie późniejsza od daty publikacji tekstu. Nic dziwnego… Fotkę dodano później.

Tak, jak wspominałem – nie jestem profesjonalistą. Dlatego też zamieszczone w tym artykule fotki nie były ani troszkę retuszowane. Nie robiłem ich też w trybie ręcznym, dobierając w jakiś cudowny sposób parametry. Wszystkie zostały zrobione albo w trybie AUTO albo w którymś z dostępnych trybów tematycznych. Nie zostały też w jakiś sposób wybrane spośród tysięcy tak, abyście zrobili WOW. Mają pokazywać możliwości sprzętu w rękach zwykłego, niezbyt zaawansowanego użytkownika.

2 komentarze:

  1. Zostałem urażony... bo "Nicon" piszę się "Nikon". Jako Nikoniarz poczułem się urażony. Ale Tobie wybaczę, bo nie jesteś w obozie potężnego wroga. :D

    Co do recenzji: Za dużo się nie rozpisałeś... Brakuje mi to trochę przykładu zdjęcia z szumami... Ale nie ważne.

    Co do samego urządzenia: Sam Ci go (chyba) mniej-więcej doradziłem... Tylko, że jak patrzę w parametry aparatów kompaktowych to łapię się za głowę... 16 megapixeli w kompakcie to trochę przesadna liczba... ale okej - w przypadku superzoomu, a w tym przypadku nawet ultrazoomu niech będzie to lekkim uzasadnieniem.
    Niestety, te niezliczone liczby przybliżeń to też trochę taki mały haczyk... 30x zoom: okej - w dzień daje radę, w bardzo dobrą pogodę... ale już w gorszych warunkach na pewno statyw się przyda.

    Co do filmów... Hm... Nie wiem czy można w tym aparacie ustawić jakieś dokładne parametry przy filmowaniu, ale dla zwykłego śmiertelnika wystarczy tylko fakt, że filmowanie jest i od czasu do czasu z tego skorzysta.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nikon - tak właśnie przed momentem poprawiłem... :D Kocham i bardzo cenię, nie wiem jak mogłem pomylić literki. Jest mi niezmiernie głupio.

    OdpowiedzUsuń